Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

śliwi którzy cierpią, i biada weselnym! Przez to hasło Ewangelia dwa tysiące lat panowała nad światem.
Mówiłem raz, że można sobie wyobrazić, iż nasza planeta, nasza biedna mała ziemia otoczona jest istotami niewidzialnemi i myślącemi. W istocie, atmosfera może być zamieszkana przez jestestwa o budowie zbyt subtelnej, by podpaść mogły pod zmysły nasze. Jestto tylko marzenie, ale i marzenie ma swoje prawa. Chcę marzyć o duchach napowietrznych, unoszących się w przestrzeniach eteru. Wyobrażam sobie, że są inteligentniejsze i łagodniejsze niż te Elohimy, które, według Renana, krążą koło namiotów koczującego Izraela. Chciałbym też, żeby były mniej płoche, mniej obojętne, mniej radosne, niż te lekkie cienie, którymi starożytna Grecya zaludniała swe lasy i góry. Te widma moje — to anioły, ale anioły-filozofowie i uczeni, to znaczy anioły zupełnie nowego rodzaju. Nie będą śpiewały ani uwielbiały: obserwować będą. Przypuszczam, że jeden z nich, leżąc na kraju obłoku, zwraca ku ziemi swe oczy, potężniejsze od szkieł naszych teleskopów i patrzy na życie ludzi.