Oto bada nas rozumnie i ciekawie, jak John Lubbock śledzi mrówki. Ten trzeźwy i rozumny anioł nie widzi nic godnego podziwu w małych istotach, których ruchy bada. Nie jest wrażliwy ani na siłę mężczyzn, ani na piękność kobiet. Nie wzbudzamy w nim ani zachwytu, ani wstrętu; gdyż jego czysta myśl wznosi się z odrazą ponad pożądanie. Śledząc nasze czyny, pozna, że są gwałtowne i podstępne i przerazi się ogromem zbrodni, zrodzonych nieustannie wśród nas przez głód i miłość. I powie: »Złośliwe są to stworzonka. Wzajem się pożerając, tylko sprawiedliwość sobie czynią«. Ale wkrótce spostrzeże, że cierpimy i wtedy przejrzy naszą wielkość. Wówczas zacznie szeptać: »Rodzą się ułomni, cierpiący, zgłodniali, skazani na wzajemne pożeranie się. A jednak nie wszyscy się pożerają. Widzę nawet wśród nich takich, którzy w wielkiej swej niedoli podają sobie ręce. Pocieszają się i podtrzymują wzajemnie. Jako ulgę wynaleźli rzemiosła i sztuki, mają nawet poetów, którzy ich bawią. Bóstwo ich stworzyło choroby; oni stworzyli lekarzy — i wedle sił pracują nad poprawieniem przyrody.
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.