nieśmiałem, spokojnem, posłusznem i powolnem dzieckiem, mającem na zawołanie śmiech i łzy. Charakter jej był już ukształtowany. Na cierpienie miała jedną tylko odpowiedź: wybuch łez i nerwów. Zresztą życzliwa dla wszystkich, uległa względem ludzi i zdarzeń, była pieszczotliwa dla rodziców, przyjaciół i dla wszystkich boskich stworzeń. Karmiła żaby i obłaskawiła małego zajączka. Była to »dobra Ludka«. Ale ci, co ją dobrze znali, dopatrzyli, że miała ona w charakterze wrodzoną przebiegłość i nieoczekiwane sposoby wycofania się z trudnej sytuacyi. (Świadczy o tem list z d. 23 grudnia 1809 — str. 132).
Nie była przyzwyczajona do samodzielnego myślenia; mimo to, mając siedmnaście lat, pozwoliła sobie na własny sąd o książkach. Ośmieliła się uważać, że powieści Augusta Lafontaine’a, któremi rozkoszowała się jej macocha, są mdłe. Mnogość światów nasunęła jej słuszną uwagę.
- »Trzeba, — mówi ona po przeczytaniu tej książki — Francuzom przyznać w tem przewagę nad Niemcami; potrafią oni wszystkie nauki, najbardziej oderwane i naj-