nie wierząc w nic, niczemu także nie przeczą; na równi z innymi podlegają wszystkim złudzeniom zewnętrznego świata — są igraszką pozorów, i niekiedy czcza forma zewnętrzna sprawia im bolesne cierpienie. Daremnie spostrzegamy wciąż nicość życia: niekiedy kwiat jeden może nam ją zapełnić. Tak to właśnie Jul. Lemaître, to zmysłowiec, to asceta, igra ze sceną i tem złudzeniem złudzenia upaja się w teatrze. Ztamtąd rzuca nam swe przepyszne wrażenia, a te odbijając się we mnie dają mi rzeczywiście dziwną rozkosz.
Prawdziwie kocham teatr, gdy o nim mówi mi Lemaître: nauczył mię cenić Meilhac’a, tak jak bym tego sam nie potrafił zrobić, w dyalogach Gyp’a pomógł mi odszukać treść mistyczną i tajemną. Dał mi pojąć lepiej Corneille’a i Molière’a, gdyż nikt Lemaîtrowi nie dorówna w znajomości klassyków. On wreszcie odsłonił mi nowe strony geniuszu Racine’a, chociaż i sam znałem go dobrze. Choć nie jestem zarozumiały, poczytuję mu to wszystko za zasługę. Ale w tych szkicach najlepiej Lemaître daje poznać samego siebie: różne tu na siebie przybiera oblicza. Nie mam mu
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.