Ta strona została uwierzytelniona.
streszczony w krótkich słowach: nie wrócę tu nigdy.
Oto np. w noc chłodną i ciemną, by dostać się do swego statku w przystani, zmuszony jest w drodze zatrzymać się przez godzinę w małej nieznanej wiosce. Ujrzawszy na końcu ścieżki domostwo, wchodzi doń i zastaje piękną, bardzo gościnną musmé, która go częstuje ryżem i cygarami. I oto marzy:
- Okropny jest ten obiad!... Na ognisku dymią wstrętne szczapy i nie dają nic ciepła; palce mi tak zesztywniały, że nie mogę już w ręku utrzymać widelczyków. A wokoło nas, po za cienką papierową ścianką rozciąga się pustka tych pól uśpionych, milczących, tak lodowatych obecnie i ponurych. Ale obok mnie jest musmé, która usługuje mi z ukłonami markizy z czasów Ludwika XV; w uśmiechu mrużą się jej kocie oczy o długich rzęsach i wykrzywia się nosek już i tak zadarty — lubo mi patrzeć na nią...
- Jest ładna, bardzo młoda, a zwłaszcza niezwykle świeża i zdrowa; jest coś w jej spojrzeniu, co przyciąga mój wzrok, — i oto nagle rzucony jest urok na tę nędzną gospodę, w której upływa jej życie; prawie