prawdy zanadto i że nie można tyle wymagać od istoty człowieka i krytyka w jednej osobie. Przytłaczają mię te zadania — i jednocześnie — nie śmiem wyznać — jednocześnie podnoszą. Jak ów chrześcijanin, któremu Bóg nakazał prace miłosierdzia, czyny pokutne i zaparcie się siebie, mam ochotę zawołać: »Muszę być coś wart, skoro tyle odemnie wymagają«. Ta sama ręka, co mię poniżała, podnosi mię razem. Gdybym miał wierzyć swemu uczonemu mistrzowi... zaiste ziarna prawdy spoczywają w mej duszy. Gdy serce moje napełni się gorliwością i pokorą, odróżnić potrafię w piśmiennictwie dobro od zła i oto będę krytyk dobry. Ale ta duma opuszcza mię równie prędko, jak powstała. Maupassant schlebia mi tylko. Znam własną i mych towarzyszy nieuniknioną słabość: zawsze dla poznania dzieł sztuki mieć będziemy tylko uczucie i rozum, t. j. najmniej bodaj dokładne przyrządy na świecie. I dlatego nie osiągniemy nigdy wyników pewnych, a krytyka nasza nie wzniesie się nigdy do surowego majestatu wiedzy. Niepewność będzie zawsze jej żywiołem. Prawa jej nie będą stałe, sądy nie będą ostateczne.
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.