ciosanych ręką ludzką: niemniej przeto tajemniczy jest i rozkoszny.
Pierwsze moje zetknięcie z panem d’ Aurévilly z tego to rajskiego wieku się datuje. Babka moja, która go trochę znała i w której zawsze podziw budził, na przechadzkach pokazywała mi go, jako osobliwość. Pan ten w nasuniętym na oczy kapeluszu o aksamitnych karmazynowych brzegach, w długim obcisłym surducie z wydatnemi połami, chodząc uderzał szpicrutą po złotym galonie swych wąskich spodni; — mimo to nie budził we mnie żadnych uwag, gdyż wrodzonem było mi wówczas nie szukać przyczyny zjawisk. Przyglądałem mu się, i żadna myśl nie mąciła pogody mego spojrzenia. Rad byłem wówczas, że są osoby, które łatwo można odróżnić — a do tych właśnie należał p. d’ Aurévilly. Ztąd miałem do niego pewne bezwiedne przywiązanie. W sympatyach mych mieli obok niego swe miejsca jeden zatabaczony inwalid z drewnianemi nogami, który chodził o kulach i gdy nas spotkał, witał się ze mną zawsze, następnie stary, bez ręki nauczyciel matematyki, o czerwonej twarzy i brodzie
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.