Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

lepiej faun, satyr, istota napół zwierzęca, napół boska, która przeraża jak żywiołowa siła niepodległa żadnemu znanemu prawu. Tak, to włóczęga, stary włóczęga z dróg i przedmieść.
Należał niegdyś do naszego światka. Wzrósł w uczciwej ubogiej sferze pod okiem matki, biednej bardzo dystyngowanej wdowy, w zaciszu Batignolles. Kształcił się, jak my wszyscy, w liceum, i jak my, zdał bakalaureat, gdy już na tyle przestudyował klasyków, by nimi pomiatać dostatecznie. A ponieważ wyszkolenie wszystkie otwiera drogi, wstąpił następnie do urzędu, do magistratu. W owych czasach baron Haussmann, sam nie wiedząc o tem, na urzędy w prefekturze z łatwością przyjmował długowłosych poetów i początkujących dziennikarzy. W biurze czytywano na głos »Kary« Wiktora Hugo i zachwycano się obrazami Manet’a. Verlaine na papierze urzędowym przepisywał swe »Poematy saturnijskie«. Ja przynajmniej nie mam mu tego za złe. W tych czasach pierwszej młodości Verlaine prowadził taki sam tryb życia, jak Franciszek Coppée, Albert Mérat, Leon Valade i tylu innych poetów, przykutych do