Miałem zaszczyt i przyjemność znać zmarłą niedawno p. Ackermann. Gdy podczas lata uciekała do Nizzy, widywałem ją w Paryżu w jej małym pokoju przy ulicy des Feuillantines, w pokoju pełnym cienia i bladego wielkich drzew odblasku. Z pozoru była to uboga staruszka. Skromna wełniana chusteczka okalała twarz i okrywała siwe włosy, jej ozdobę ostatnią, którą ceniła równie mało jak wszelkie inne. Cała postać jej, ubranie, wzięcie zdradzało zupełną pogardę i wyrzeczenie się rozkoszy światowych; od razu widać było, że ta niewiasta nigdy z naturą w zgodzie nie była. »Jakto? — zawołał Paweł Desjardins, gdy mu ją pewnego razu na ulicy pokazano, to jest p. Ackermann? Wygląda na kobietę wynajmującą krzesła po kościołach«.
I tak wyglądała rzeczywiście. Ale umiała
Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.