Do przeznaczonej pchała nas otchłani;
Jak kat co swego pilnuje skazańca
Nieubłagana przy nas szła niedola.
Gdzie było czucie w nas — krwawiła rana,
Przypadek ślepy — widział, gdzie nas razić.
Może nam gody niebieskie sądzone,
Bo nie nam piekła trwożyć się napróżno.
I grzech nasz przecież katusz nie zasłużył:
Jeśliśmy grzeszni — cierpieliśmy dosyć!
Lecz odrzucamy nawet tę nadzieję:
Wnijść w Twe królestwo, widzieć Twą wspaniałość —
Nagrody Twoje odpychamy Panie,
I cierpień naszych zapłaty nie chcemy!
I dziwna tylko, że tak spokojne i ciche istnienie wydało takie dzieła rozpaczne. W swojej czystej, zimnej, dominikańskiej celi samotnica z Nizzy, jak święta religii ateizmu, zawodziła nad nędzami, których nie doświadczała, nad bólami całej ludzkości. Cicho śniła swój sen o życiu, wiedząc że jest snem tylko.
A byłoby lepiej wierzyć w rzeczywistość istnienia i w dobroć boską; bo nawet gdyby wiara ta była tylko złudzeniem, to złudzenia tego i śmierć nie rozwieje. Cokolwiek nas