Strona:Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Z tobą mogę wśród wężów chodzić bez bojaźni,
Z tobą mi jest nieszczęście miłe; a bez ciebie
Żyćby mi się przykrzyło z aniołami w niebie.
Tobie ja, jako bóztwu, postawię ołtarze,
Tobie ogniem wdzięczności kadzidło rozżarzę;
I niech kto trwały związek ma sobie za baśnie,
U mnie pamięć przyjaźni nigdy nie wygaśnie.
Wy, którzy nie zdołacie sądzić z przekonania,
Ślepo swych mecenasów trzymając się zdania,
U was zasług i cnoty ta największa proba,
Kiedy się co waszemu łaskawcy podoba.
Nie mam wam za złe tego, że z domu do domu
Wozicie na mnie grube plotki pokryjomu,
Ni was za to potępiać może morał ścisły;
Od tego sława wasza z fortuną zawisły.
Ale jeśli wam jeszcze umysł uprzedzony
Pozwoli słuchać jawnych przyczyn z mojéj strony,
Jeśli zechcecie sądzić, dopiero poznacie
Że mnie tylko na cudze słowa potępiacie.
Jakież są najmocniejsze przeciw mnie dowody?
„Nadto sobie pozwala (rzecze ktoś) pan młody,
Kiedy mnie, co ni z wzrostu rówien jest, ni z głowy,
Co mi we wszystkiém sięga ledwie do połowy,
Śmiał to jawnie w swém jedném piśmie utrzymywać
Żem bez sensu i składu zwykł wiersze pisywać;
Ale obaczy wkrótce, co go za to czeka,
Że się ważył porywać na wielkiego człeka.“
Nie strasz bracie, bo nikt się twoich groźb nie boi,
Mądremu się, do tego, gniewać nie przystoi.
Mówmy z wolna: Powiedz mi, żeś jest sama cnota,
Żeś piękny, żeś zabawny, dobry patryota.
Dla mojéj spokojności, powiadam ci szczerze,
I takim nawet bajkom bez wstrętu uwierzę.