Strona:Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego.djvu/67

Ta strona została przepisana.

Jak fircyk pusty, co go posiadać rozumie,
Lub pedagog, który je kreślić słowy umie.
Mówią, że przed Pandory puszką tu na ziemi
Wszyscy ludzie i stany bywały równemi,
Toż samo jest i teraz. Mieć jednakie prawo
Do szczęścia, nie jestże to dość równą postawą?
Spojrz no na tę gromadę pracowitych chłopków:
Nim się plennych z pól swoich doczekają snopków,
Jak się pocąc lemieszem twardą ziemię orzą,
Chcąc ją żyzną uczynić, wnętrzności jéj porzą!
Tu dla wód sprowadzenia, z pracą biją rowy,
Tu z lasu wożą dęby rosłe do budowy.
Nie Koryl to, ni Dafnis, łańcuchem kwiecistym
Związani, pod róż krzakiem siedząc gałęzistym,
O czułości z Ismeną prowadzą rozmowy;
Błażej silny i Sobek rubaszny i zdrowy,
Których ręka pracowna ciężki pług podźwiga,
Jeden drugiego w pracy codziennéj wyściga.
Kaśka najpierwsza z sierpem, Błażéj pierwszy z kosą,
Ten cały dzień bez czapki, ta cały dzień boso,
Cierpliwie znoszą, szczerze pracując i żywo,
I mrozy tęgie w zimie, i upały w żniwo.
Śpiewają jednak sobie fałszywemi tony
Piosnki proste, które im pasterz nieuczony
Chodząc z fletnią za trzodą cabanów powiadał:
Nie te jednak, co Feba adjutant je składał.[1]
Smaczny sen, pokój, czerstwość, zdrowie zawsze młode
Mają za swe ubóztwo i prace w nagrodę.

Jeśli Błażej ze zbożem jedzie do Warszawy,
Nic go tumult nie wzruszy ani miejskie wrzawy;

  1. Tak przezwał Bielawskiego ks. Minasowicz, w Muzofila wierszu o Poetach.