Strona:Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego.djvu/69

Ta strona została przepisana.

Ale jakże ów nędznik, śmiertelnik pół żywy,
Ludzkiego miłosierdzia cel zbyt obrzydliwy,
Trup chodzący! możesz się szczęśliwym nazywać?
Nic, zapewne — i Sułtan, co przestał opływać,
Którego z tronu spycha niewolnik zuchwały,
Wezyr strącony z szczytu dostojeństw i chwały,
Są także nieszczęśliwi — bo zawsze na ziemi
Stan każdy przykrościami obarczon wielkiemi.
Wszystko równe jest zatém: — u dworu intrygi,
W kościele zawsze kłótnie, na wojnie fatygi,
Słowem, bez wątpliwości w każdym ludzi stanie,
Nieszczęścia z przeciwnością widać pomieszanie.
Nie wielkość ani podłość, ni pieniędzy trzosy,
Pomyślne lub nieszczęsne sprawują nam losy:
Raz wzgardzony od pychy Krezusa bogatéj,
Niegdyś Irus ubogi, nędzny i garbaty,
W zapamiętałym gniewie do niebios powiedał:
Krezus ma wszystko co chce, mnie nic Pan Bóg nie dał!“
Ledwie te wyrzekł słowa, aż tu zapalczywa
Zgraja żołnierzy, Kreza pałacu dobywa.
Ucieka tyran od swych dworzan opuszczony,
Gonią za nim, łapają, jest wzięty, więziony.
Gwałci mu drab kochanki i skarbce odbija,
Spojrzy — Irus z zwycięzcą skacze i wypija:
O Boże! rzecze, także jesteś sprawiedliwy?
Jam nędzny, Irus tylko sam jeden szczęśliwy!“
Obadwa się mylili, i my się mylimy,
Kiedy losu lepszego komu zazdrościmy.
Nie trzeba powierzchownym dawać znakom wiary,
Często nieszczęście kryją wesołe maszkary;
Radość często przemija, śmiech prędko przebieży:
Lecz cóż tedy? gdzież szczęścia szukać nam należy?