co wyrostek, ale zawsze robić musiał, bo u chłopka nikt darmo chleba nie je. Zdrowszym będąc, w pogodny czas chodził tatuś po wodę; gdy się zakaszlał i zasłabł, legiwał pod piecem, w gorący czas żniw szedł z sierpem na pole jak drudzy i swoje dziesięć snopów nakrajał, choć go krzyże bolały, a w domu i koło domu niemało się naprzysługiwał po trosze drepcząc, tylko głową już nie był, a syn Charyton go zastępował.
Bydłu trawy mógł przynieść, krowom ziela nasiekać, owieczki do chlewa zapędzić, w pole wreszcie dla robotników zanieść dwojaczki — i to były jego dzisiejsze obowiązki. Mieszkaniem Semena zimą i latem był zapiecek, a starych siermięg para i kilka koszul całym majątkiem. Niekiedy w węźle rubaszki zabłąkał się jaki groszak wytarty... ale bardzo rzadko!
Syn, synowa, wnuki i prawnuki obchodzili się z nim łagodnie, ale jak z dzieckiem, które swej woli nie miało: kazano mu robić to lub owo, a Perebendia, wiedząc dobrze, że nikt do śmierci od pracy nie wolny, słuchał póki sił stało, choć czasem i stęknął. Dawny dowcip i rozum starego Pakuły wraz z władzą go opuściły; mówił teraz niewiele, więcej głową kiwał i uśmiechał się, jednakże w święta po wódce, pokrzepiony, odzyskiwał dawną wymowę i śmiałość, którą nazajutrz znów tracił. Przespawszy się i oprzytomniawszy, milczał i słuchał pokorny.
Oczy mu już nie pozwalały robić za warsztatem: tam syn, synowa i młodsi go zastępowali, staruszek tylko szlichtę przyrządzał, a czasem... prządł wieczorami na worowinę... Dziwny to był zaprawdę widok tego starca zgarbionego, który na przypiecku skurczony zabawiał się wieczorami wrzecionem i długie nici wysnuwał.
Nie jadł więc darmo i teraz służąc u własnego syna.
Dziewczęta się nim pod różnemi pozorami wyręczały do przynoszenia wody, wyganiania trzody, chodzenia z bliźniakami, a staruszek ani mruknął gdy go poprosiły, by co zrobił, syna i synowej słuchał jak
Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.