Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ SZÓSTY.
Jeszcze kołki i ludzie.

Rósł tedy, rósł a broda mu się wysypała na twarzy jak trawa w stepie na wiosnę...
Choć Nietiamet' niby to, do wszystkiego był zdatny, a czasami na podziw umiał co chciał, byleby mu długo jednego robić nie kazano i nikt nie stał nad karkiem, a własna wola panowała; — z musu nic nie potrafił, zaraz mu głowa obwisła, ręce zdrętwiały i naprawdę był do niczego.
Z serca i ochoty, dla ojca i matki, dla ładnego dziewczęcia, dla ubogiego starca, gotów był do potu się upracować, — z głodu i przynuki kartofli by sobie nie upiekł.
Z tego wszystkiego pokazuje się, że miał naturę więcej ludzką niż chłopską, która do jego stanu wcale nie przystawała. W chacie nie było z niego korzyści, dla tego też Zonię musiano wydać za mąż i wziąć przyjmaka do chaty, bo Sachar bujał, a na niego ojciec nie mógł nic rachować, chyba w biedzie i ostateczności. Na zły raz, prawda gotów był i życie zaofiarować... i czterech zastąpił... ale to nie trwało — byle bieda za drzwi i on w pole...
Zresztą koło koni i bydła znał się dobrze, pług naprawić potrafił, stelmaską robotę tak gładko nie raz mu się wykończyć udało, że sam majster się jej dziwował, skrzypkę nawet sobie wystrugał i grać się na niej nauczył bez niczyjej pomocy; — nożem także, co chciał, wyrzeźbił z prostego kija, a choć mularki nie znał, piec rozwalony naprawił i wylepił jak nie można czyściej, za warsztatem więcej płótna utkał od ojca i siostry, dźwignął nieraz wór, że go drudzy we dwóch