wąsów idą na wiekuisty spoczynek; tarnina była tego zdania, że skaleczeje, nim pójdzie do góry, i na wieki lichym krzakiem zostanie; inni rokowali mu świetne losy, a widząc, że z pod tak wspaniałego pnia pradziadowskiego się dobył, obiecywali zeń belkę potężną lub pół kopy klepek... Nikt nie zgadł co go spotkać miało!
Dąbczak pomaluteńku spinał się do góry...
Wprawdzie pierwszych wiosen kilka w srogiem był niebezpieczeństwie od kosy Sachara, który niezmiernie zamaszysto uwziął się nawet na drobne łozy i puszczające się świeżo krzewiny, ale wyśliznąwszy się, nie wiem jakim cudem, na przyszłość już lepszej nabrał otuchy... W trzecim roku mocno został podcięty, czwartego i dalszych już go kosa nie wzięła, trzeba nań było siekiery lub noża, a Sachar o oczyszczeniu łąki nie myślał i dąbczak rósł szczęśliwie...
Gdy się nieco podniósł, już go Chariton pożałował, przewidując, że się z czasem na coś lepszego przydać może. Łopuch i ciemierzyca ustąpiły mu z drogi, kłócąc się tylko między sobą i przypisując winę wzajemnie, że w pierwszej chwili energiczniej sobie z młokosem nie postąpiły. Rozumny dąbczak nie bardzo się spieszył z puszczaniem gałęzi, wyrzucił ich tylko tyle z siebie, ile gwałtownie potrzebował na liście, które mu pożywienie niosły, całą siłą grubiejąc w pniu głównym i starając krzepko podnieść w górę...
— Co ty mi mówisz? — odezwała się patrząc na to brzoza do osiczyny — z niego będzie dąb co się zowie i kto wie, czy by wcześnie sobie jego łaski zaskarbić nie wypadało, bo on tu poczekawszy nas wszystkich powydusza. Ja widzę, jak on się bierze do życia, grubieje w oczach, na gałązki się nie rozprasza, oszczędny, gospodarny, a do góry wali całym pniem. Na wiosnę, choć mu się pewnie zachciewało, ani jednego wyrostka od korzeni nie puścił, co by go było osłabiło... jeszcze lat kilka a najgłupszy leśniczy będzie go oszczędzał i pozna, co on obiecuje.
Osika wstrząsła głową z niedowierzaniem.
Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/042
Ta strona została uwierzytelniona.