cierzystego pnia odrąbana, zaraz sobie sama gospodarzyć i zielenić się zaczyna.
Trafia się i innym kołkom, że w pierwszej chwili boleści walcząc o życie puszczą liści kilka, ale nim jesień te zwarzy, same one powiędną... Suchy potem kij sterczy już tylko nad ziemią obcą, z którą się pogodzić nie mógł.
Narąbawszy wszelakiego drzewa, Chariton pojechał powoli do dworu...
A że słońce było wysoko i lękał się, by go wcześnie wracającego po drugą furę nie wyprawiono, na skraju lasu z wozem stanął w trawie i długo pasł konie. Nasz kołek leżał nie pewien jeszcze jaki go los spotka, niektórzy z towarzyszów jego, pessymiści, utrzymywali, że choć cienkich wrzucą ich na ogień i spalą; inni protestowali, oczekując rychło się znowu wóz ruszy.
Słońce już było nad zachodem, gdy Chariton dźwignął się z ziemi, konie pozakładał i pomalutku pociągnął ku wsi drogą... Tu go spotkała Wasylissa, oznajmując mu, że synowi znać dała aby uciekał... że Sachar już był w lesie. Ale nie długo mówić mogli z sobą, obawiając się aby ich narady nie podpatrzono; ojciec powinien był udawać, że nie wie o ucieczce syna.
Nareszcie o mroku wóz podjechał pod wygniły płot ogrodowy i tu, obok innych kilku, fura kołków wyrzuconą została na ziemię...
Wszyscy się wielce ucieszyli.
Losem nasz dąbczak upadł tak, że dotknął dębowego także ale starego kołka, oplecionego zeschłym chrustem dawnego płotu... i na widok losu współbrata zadrżał...
Kto wie, czy nie lepiej było zostać na ogień wrzuconym, spłonąć i od razu w popiół się obrócić! W istocie, stary kół ów w najopłakańszym był stanie... leżał na ziemi wilgotnej, obalony od spodu, przegniły, nadbutwiały, okryty pleśnią i mchami, a tak znędzniony, że się i na opał przydać już nie mógł nawet i spalić go było trudno.
Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.