Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DWUNASTY.
Stary kołek opowiada swe dzieje.

— Trzeba ci wiedzieć, kolego, że... byłem niegdyś gałęzią znakomitego dębu w borze... i...
— A! waćpan byłeś gałęzią! — szepnął młody — Nie dziw — pomyślał w sobie — że tak prędko zgnił... jam jest sam pniem i samoistniejszym, potrwam dłużej....
Zdziwicie się pewnie, że dęby tak rozumują, ale... gdybyście się przysłuchali kamieniom... moi panowie! za nic professorowie filozofii i dziennikarze... Na nieszczęście, w tym Bożym świecie jeden drugiego choć rodzeni bracia nie rozumiemy i dla tego głupszemi się sobie wydajemy niżeliśmy w istocie.
Stary tedy kołek tak dalej ciągnął historję swoją:
— Byłem gałęzią wielkiego i możnego dębu, ale cóż? co drugim na dobre wychodzi, mnie śmierć i zgubę przyniosło. Wiadomo ci, że gałęź rzadko prosto wyrasta, wygina się, krzywi i kapryśnie skręca mając swoje fantazje na złość pniowi, który ją podsyca... ja sobie rzuciłem się prosto i jak mnie widzisz, a raczej jak nie widzisz dziś, bom zgnił i chrust mnie zakrywa... wyszedłem z pnia gdyby drzewo osobne... Gospodarowałem sobie odrębnie i miałem minę niepodległego konaru.
Tymczasem licho nadało siekierę, która mnie za piękną powierzchowność śmiercią skarała.... Padłszy na ziemię, znalazłem się w stosie gałęzi krzywych, pokręconych i widocznie przeznaczonych na opał; myśl, że skończę tak licho w chłopskim piecu oburzyła mnie wówczas, ale kto wie czy nie lepiej było krócej się męczyć... W istocie, zawiózł mnie wieśniak pod chatę