Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszakci panu o to także chodzić musiało, żeby on z zimna nie chorował i miał przy czem jeść zgotować?
I ot, jak kołek, który wyrósł na łące Pakułów, osobliwszym zbiegiem okoliczności dostał się pod koniec życia na podwórko Charitona... a tak jeszcze zdrowo i pięknie wyglądał, mimo kilku plamek porostu, który się doń uczepił i ułamanego końca, że go aż żal palić było.
Dziaduś, który gospodarował po podwórku a dawno kija potrzebował, rzucił nań okiem przypadkiem, szczęściem dojrzał, wyjął z kupy, otarł i wyrachowawszy że z niego nieszpetna byłaby laska, położył go na wyżkach w chlewku...
Byłby może dla małej pamięci starowiny wieki przeleżał dąbczak spokojnie, bo nikt go tam wyszukać nie mógł, chyba ten co schował, gdyby nie okulał trochę Perebendia, raziwszy się o kamień, gdy dwojaczki nosił przyjmakowi na pole.
Ból przypomniał potrzebę podpory i dobył kołka, który zaraz nożem z za pasa wyjętym starannie ostrugał... Pokazało się tedy, że oczyszczony w ten sposób dąbczak wcale nawet przyzwoitą miał postawę i był laską niczego. U góry, gdzie grubiej nieco wyglądał, właśnie znalazła się narość, która pewien rodzaj buławy zeń czyniła; staruszek domierzył długość do ręki i bardzo był rad ze swego dzieła.
— Doprawdy — rzekł w duchu stawiając kij u ściany i przypatrując mu się z dala, ani wójt nie ma piękniejszej laski... w niedzielę poważniej mi z nią będzie do cerkwi...
Właśnie gdy się tak zabawiał, nie postrzegł że Sachar, wracający ze zwykłej wycieczki, usiadł przy nim na przyźbie i kijowi się także przyglądał...
Miał bowiem, jakeśmy wspomnieli, od młodu pasję strugania i wyrzynania...
Jakoś machinalnie wyciągnął Sachar rękę i postawiony kij wziął obracać na wszystkie strony.
Stary pożałował, posmutniał, ale wnukowi odbierać go nie śmiał...