ich urabiał umysłowość dziecięcia, później stanowczością charakteru i rozległością poglądu na życie, sam o tem nie wiedząc, zakładał fundament etyczny pod tę idealną budowę, którą wrodzone zdolności zwolna w synu jego wznosiły. Matkę swą, wołyniankę z rodu, poeta w trzydziestym już roku życia żywą jeszcze opiewał („Echo kołyski“), wkrótce potem umarłą gorącemi łzami opłakał. Nazywał ją „pięknym a rzadkim typem dawnej niewiasty polskiej, poświęconej tylko wyłącznie cichemu domowemu życiu i swoim obowiązkom“; „słodycz jej, tkliwość i głęboka macierzyńska miłość niezatarty wpływ na młodą duszę wywarła“ (Autobiografia: Przegl. lit. 1897 N. 19 i 20).
Pochwały te nie są przesadzone; dodałbym nawet od siebie zdolność odczuwania objawów nad ciche życie domowe wyższych. Wątłego zdrowia, pani Asnykowa, duchowo wydelikacona, subtelna, była istotą poważnie uczuciową. Wielka słabowitość dziecka, któremu wada serca groziła jeszcze w 24-ym r. ż. nagłym zgonem, zacieśniła węzły rozrzewniające; matka żyła tylko swym synem, syn miłość swą ukształtował jakby w religią. Kiedy na pierwszem wydaniu Poezyi zjawił się napis: „Rodzicom swoim poświęca Autor“, było to niejako wyrazem wdzięczności za talent, który w domu rodzicielskim znalazł dla siebie pierwsze niezbędne warunki rozwoju; ale kiedy poeta już po skonie matki zaofiarowanie obojgu rodzicom powtórzył, chciał już przez to tylko wyrazić, jak mu trudno jest pogodzić się z myślą, że już ją utracił. Działalność obojga rodziców wzajemnie się uzupełniała: ojciec uczył myśleć i chcieć, matka uczyła czuć. Oboje nie bawili się skarbem swoim dzisiejszym, ale pielęgno-
Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.