Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

Pieśń, na nowe pchnięta tory,
Materyalną wziąwszy suknię,
Do mózgowej sięga kory,
Po nerwowem pędzi włóknie.

Serc pragnienia, i zachwyty,
I myśl każdą, i uczynek,
Wyprowadza z walki skrytej
Wirujących wciąż drobinek.

W nieprzerwanym kreśli wątku
Organizmów epopeję,
Odtwarzając od początku
Protoplazmy pierwsze dzieje.

I w powszechnej bytu walce
Przez rodzajów zmiany skacze…
Aż, w rozpaczy łamiąc palce,
Upadają w proch słuchacze

I błagają: „Wielki Febie!
Dość tej kary, dość tej męki!
My o litość prosim ciebie:
Ucisz dzikie lutni dźwięki.”

Lecz Apollo, nieubłagan,
Zapał wieszcza wciąż podsyca —
I pieśń huczy jak huragan,
Albo wyje jak wilczyca.