„Życie człowieka wówczas się zlewało
Z życiem narodu w jeden silny związek,
I pnia swojego wielkością i chwałą
Żywił się zawsze splot świeżych gałązek;
Dla wszystkich dobro powszechne jaśniało,
Wszystkim do szczęścia starczył obowiązek;
Los osobisty rzeczą był podrzędną:
Każdy o wieńcach myślał, co nie więdną.
„Każdy krąg swego istnienia rozszerzył,
Żyjąc w swych ojcach, i braciach, i synach;
I całe dzieje swej ojczyzny przeżył
W nowych nadziejach i spełnionych czynach;
I w nieśmiertelność swojej pracy wierzył, —
W myśl, kiełkującą wiecznie na ruinach,
Co, w doskonalszej wschodząc wciąż postaci,
Za trudy ojców potomnym zapłaci.
„Tak szliśmy, wiedząc, gdzie dążym i po co,
Z obróconemi do światła oczami,
Tęczowe blaski, co dzień życia złocą,
W wieczne piękności przerabiając sami:
Te dziś nad grobu tajemniczą nocą
Z rozwiniętemi wzlatują skrzydłami
I wyraz naszej pogody i siły
W kształcie posągów jasnych uwieczniły.