Szukając wspomnień w śpiewnym rzeczki szumie...
Wiatr mu z blizkiego przynosił ogrodu
Znajomych kwiatów woń pamiętną, miłą...
I zaczął marzyć, jak niegdyś za młodu,
Jak gdyby w życiu nic się nie zmieniło!
I cała przeszłość stanęła tak żywa,
Skupiona w jednym tęczowym obrazku;
I pierzchłe złotej młodości ogniwa
Nabrały teraz nieznanego blasku.
Cichego szczęścia najmniejsze wypadki,
Jasnym płomieniem świecące ognisko,
I te najsłodsze pocałunki matki,
I drugie, również anielskie, zjawisko:
Wszystko to widział w dziwnej mgle niebieskiej
Jak poplątane cudne arabeski.
Wydarł się wreszcie tej widzeń ponęcie,
Co pieszcząc serce, krwawi je zarazem;
Zwrócił się śpiesznie na drogi zakręcie —
A twarz się znowu powlokła wyrazem
Owej spokojnej, bezbrzeżnej boleści,
Co się niczego już w świecie nie lęka
I żadnej w sobie nadziei nie mieści.
Dalej, za młynem, stała Boża męka,
Na skrzyżowaniu drożyn pochylona,
I wyciągnęła czarne swe ramiona
Z błogosławieństwem ponad ciche pole,
Patrząc z miłością na ludzką niedolę...
Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.