I tak przez wieki, pojąc się zachwytem,
Spleciony smutnej ogniwem miłości,
Grobów legendą jest i rajskim mytem,
Co zaświatowe rozjaśnia ciemności.
O! wieczność taką zyskać sobie senną,
Z takim aniołem, co życia nie budzi,
Lecz tylko duszę kołysze promienną
I łzami czoło rozpalone studzi —
I być strażnikiem grobów, które proszą
O łzy i miłość, i być tylko cieniem,
Którego skrzydła anielskie unoszą
Między nicością a grobów marzeniem:
To warto drugą wiecznością boleści
Kupić ją sobie i z ducha pogodą,
Za żywot, co się już w piersiach nie mieści,
Wziąć nieśmiertelność marzeń wiecznie młodą!
Za tym więc pójdę snem, i za tem niczem,
Tonąć w objęciu słodkiem i dziewiczem,
Co grób osłania życiem tajemniczem...
Aż ta miłości pełna i stęskniona
Do mnie nowego zstąpi Edymiona,
I pocałunkiem czas mi zamknie — ona!
Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.