Widziałem wszechświat w nieustannym wirze,
Rozkołysany, jak lutnia drgająca,
Po której strunach światło leci chyże
I falą ciepła pierś ziemi potrąca.
Widziałem wodę jak płynie do morza
I w mgły zmieniona na lądy opada
I żłobi w skałach dla potoków łoża
I twardy kamień kruszy i rozkłada,
Przygotowując wilgotne posłanie
Dla mchu lub pleśni, co zwolna powstanie.
Widziałem prądy powietrznych orkanów
I w błyskawicach bijące pioruny —
Wstrząśnienia lądów, wybuchy wulkanów
I zórz północnych zakrwawione łuny.
Widziałem wszystkie żywioły tej ziemi
Jak się nawzajem potrącają w biegu,
Jak wybuchają ogniami złotemi
I w nowych zjawisk powstają szeregu;
Jak się spychają... i cisną.. i wiążą
W powiewne pary lub bryły granitu —
I razem w bezmiar nieskończony ciążą,
Ważąc się wiecznie na szali błękitu...
Więc chciałem schwycić te ukryte siły,
Co krąg wszechświata w wieczny bieg wprawiły.
Ale napróżno wyciągałem dłonie,
By je ułowić na przyrody łonie;
Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.