Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

„Lecz kto ginie jak niewolnik marny,
Zawleczony za włosy przemocą
I rzucony pod topór ofiarny,
Nic nie wiedząc: dlaczego i poco?
Kto upada bez pociechy czystéj,
Że szedł bronić tego, co mu drogiém —
Ten ze skargą na sąd wiekuisty
Stanie przed Bogiem.

„I najwyższy nie dozwoli Sędzia,
Aby odtąd już na ojców grobie
Nasze dzieci, jak ślepe narzędzia,
Uzbrajano na śmierć przeciw sobie;
Aby miały z myślą rozpaczliwą
Rzucać znowu życia blask różowy,
Że zwiększają przyszłe nieszczęść żniwo,
W proch kładąc głowy.”

Tak się żali swego serca raną
Przed tém niebem pochmurném i głuchém...
I swą ziemię wspomina kochaną,
Gdzie nie wróci, chyba tylko duchem;
I wspomina matkę, co się dowie,
Że nie ujrzy więcéj syna swego...
„Biedna matka! Święci Aniołowie
Niechaj ją strzegą!”