Strona:Plotkareczka.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

JAGUSIA. Panienko prędzej, bo pani zawoła.
JÓZIA. Chodź tu do mnie bliżej! Ot tak... Słuchaj: Czeladnik cukierniczy, który piecze torty powiedział mi, że te ozdoby na torcie to robią oni w braku smażonych owoców z okropnych rzeczy! Ach! pfuj!
JAGUSIA. Z czego? z czego? umieram z ciekawości!
JÓZIA. Te czarne niby renglody — to karaluchy.
JAGUSIA. (rzuca się na ziemię). Ach! ach! oj!
JÓZIA. A co, czy nie ciekawa rzecz?
Niech sobie jedzą, ja nie ruszę.
JAGUSIA. I ja! A toć miałam sobie zeskrobać to czarne i zjeść, jak postawią w spiżarce! O rety! karalucha bym zjadła! O, panienko!
JÓZIA. A widzisz! Podsłuchałam pod drzwiami, że to karaluchy, potem spytałam jeszcze czy to prawda..
JAGUSIA. I co? i co?
JÓZIA. Powiedzieli i nietylko to... ach!