Strona:Początek świata pracy 25.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

więcej dzieci), — przedstawiana była wielokrotnie w formach plastycznych przez pióra świetnych pisarzów — Bolesława Prusa, Adolfa Dygasińskiego, Władysława Reymonta. Marya Konopnicka dawno już ukazała narodowi groźną postać „Wolnego najmity“. Lecz ani obrazy pisarzów, ani wołania poetów nie pobudzały do skutecznego i zaradczego czynu w sferze tych, którzy mogli byli wpłynąć na zmianę stosunków. Piorunując na socyalizm, woleli oni czekać na ostateczną proletaryzacyę masy, którą socyalizm przewidywał, a conajwyżej zadawalniali się wynikami dzikiej, bezplanowej, antykulturalnej parcelacyi wielkiej własności.
Dopiero, — niestety! — teraz, gdy czerwona chusta zemsty, na żerdzi krwią ociekłej podniesiona została na widok okręgu ziemskiego z Kremla Moskwy „białokamiennej“, gdy masy rozjuszone runęły na dwory Ukrainy, Polesia i Podola, mordując chorych i dzieci, paląc i niszcząc dorobek kulturalny pokoleń, przypomniano sobie o prawdzie, dawno w piśmiennictwie polskiem proklamowanej. Niema teraz w kraju naszym partyi tak zacofanej, a nawet niema brukowej gazety, któraby nie rozwiązywała „sprawy rolnej“. Świetny i wzniosły program rolny „eserów“ rosyjskich, który przejąwszy, demagogowie bolszewiccy proklamowali, jako swoją metodę, dla zyskania doraźnej władzy nad ludem, wydany w ręce gmin wiejskich z dzisiejszym ich zasadniczym składem, zamienił się, w monstrualną dewastacyę, ukazał się w praktyce, jako podział ziemi ornej, a nawet olbrzymich permskich i nadwołżańskich lasów, między chłopów bogatych, „kułaków“, prym i władzę dzierżących w gminach. Biedacy zostali tam znowu na koszu, a kwestya agrarna nie jest bynajmniej w Rosyi „załatwiona“. Rezultatem tego demagogicznego „załatwienia“ jest straszliwy głód w miastach, gdzie ludzie przepłacają obierzyny kartoflane, jedyne pożywienie, a cena chleba dosięga kilkudziesięciu rubli za funt, — jest zniszczenie latyfundyów, jaka tam już była, i stan rzeczy mniej więcej taki sam, jaki był przed rewolucyą co do układu stosunków społecznych. Doniosła nauka tkwi w tem przykładzie. Okazuje się z niego, że ziemi nie można dzielić na szmaty, rozdrapywać, szarpać i rznąć według upodobania, ażeby zyskać posłuch w nieszczęsnej chłopskiej masie. Powtórzyła się raz jeszcze nieomylna nauka, iż ziemia jest warsztatem pracy, i jako warsztat pracy, winna być umiejętnie przez światłych i świa-