Strona:Początek świata pracy 35.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

sywne, leżące w postaci kup złota w bankach angielskich i innych, przemieniają się w dobra i kapitały aktywne, czynne, procentujące się stokrotnie, w oczywistej postaci szczęścia ludzkiego i dobra na ziemi. To ich wyrzeczenie się i ograniczenie zgodne jest z zasadami nauki Chrystusa i świętych Jego Kościoła, którzy głosili, jak nieśmiertelny Ambroży: „Nemo proprium dicat, quod est commune“, — oraz: „Plus quam suffiecret sumptui violenter obteutum est“.
Czyż może być w zgodzie z zasadami Chrystusa zjawisko posiadania pustych zazwyczaj, ogromnych pałaców, zamkniętych nieraz miesiącami, półroczami, latami, gdy bezrolni i bezdomni nędzarze, rodacy, mówiący z prawieków tymsamym językiem, nie mieli, prawdziwie, gdzieby głowę skłonić? Czy zgodne było z zasadami Chrystusa posiadanie ziem, których częstokroć nie znało się wcale, lasów do polowania, gdy pracowity nędzarz nie miał ani jednej skiby ziemi i musiał wędrować dla tego z ojczyzny w ziemie cudze, tam tułać się bez opieki, bez znajomości mowy rozkazodawców, wszędzie nędzny, ubogi, włóczęga, którego „nogami popierano“, ażeby dźwigać u obcych to, na co szkoda było panom zużycia siły konia, wołu i osła, — ażeby wciągnąć płucami najzjadliwsze zarazy, wszystkie fetory, kurze i zgnilizny warsztatów cudzych i fabryk, wyciskających zeń ostatek siły? Przewiduję i uprawniam zarzut co do tego rozdawnictwa „cudzej“, to znaczy, wielkopańskiej ziemi. Łatwo jest w istocie proletariuszowi pisarskiemu, który posiada na własność kałamarz, pióro i ćwiartkę papieru, darowywać ludowi ogromne latyfundya, wdzierając się przed czasem w prerogatywy konstytucyjnego Sejmu. Nie tak zaś łatwo jest wielkiemu posiadaczowi zrzec się włości oddziedziczzonych, otrzymanych, jako wiano, albo nabytych, do których przywykł, — częstokroć dóbr pradziadowskich.
Rozumiem wielkość takiej ofiary i ceniłbym ją najwyżej jak zasługuje, gdyby się dobrowolnie dokonywała. Byłaby to bowiem wysoka forma patryotyzmu i uspołecznienia. Rysowałem wielokrotnie fikcyjne postacie takich patryotów i owo zrzeczenie się dóbr na rzecz ludu propagowałem wytrwale, przez całe życie, — psując do gruntu jakątaką wartość artystyczną swych pisanin. Czasy nadeszły ciężkie dla posiadaczów. Nie słuchali niczyjego głosu. Obrzucali, za pośrednictwem pism swych najemników gazeciarskich, wszelakiemi zniewagami tych