Strona:Początek świata pracy 36.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

fantastów, którzy potrzebę ofiary, konieczność reform głosili wytrwale i spokojnie, a nóż do gardła przystawiony w ciemności czasu przewidywali. Teraz juź wyjścia niema. Nie pomogą wybiegi i matactwa reakcyi. Nic nie pomoże! Albo sprawa pójdzie krzywym łukiem rewolucyi, o której nikt a nikt nic nie wie, dokąd ona zajdzie, — albo, jak to zwykli czynić mistrze w organizowaniu stosunków życia ludzkiego na ziemi, Anglicy — szlakiem cięciwy, zabiegnięcia rewolucyi drogi, naprzełaj, drogą mądrej, dobrowolnej, chrześcijańskiej ofiary. W przypadku pierwszym, w przypadku rewolucyi, zniszczone zostaną skarby kultury i sztuki, które są w naszem posiadaniu, lać się będzie krew i rozpasze się chamstwo biednego, stratowanego człowieka. W przypadku drugim — stałoby się zadość tej wysokiej zasadzie najszlachetniejszego z plemienia szlachty:

„Nic nie spychać nigdy w dół,
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez duchów podnoszenie,
Bo cel światów — szlachetnienie“.

Tej wielkiej, narodowej sprawy nie powinno się szybko „załatwiać“, lecz należałoby nią „zatrudnić“ wszystkie umysły, — podjąć ją i ukazać, jako dzieło największej wagi, od którego postawienia i rozwiązania zależy przyszłość narodu polskiego.


Kraków, w październiku 1918 roku.