„(wiedz: najszczytniejsza miłość, doń przykuta,
„żywicą wciekła w nasze wszystkie sęki).
„Proste, żywicznym balsamem płynące,
„rozgrane w wichrach, jak harfy eolskie,
„pnie złoto-kore oblekamy w słońce —
„drzewa mistyczne — bo najwięcej polskie...
„Pójdź w nasze tumy skroś szpalerów ze pni,
„błąkaj się dłonią po korze chropawej
„i w jakiejś chwili „Bóg i Polska“ szepnij —
„zaszumim wszystkie, jak sztandary sławy.
„I coś, łopocąc skrzydłami, odleci
„jakoby orzeł... Zaczekaj powrotu:
„wróci niebawem w duchowej zamieci
„i ciebie porwie siłą swego lotu.
„Ze sobą weźmie i w drogę poniesie,
„jak dziecko krnąbrne, pomimo oporu — —
„I wyprostuje cię, jak sosnę w lesie
„i w piersi włoży śpiewną mądrość boru.
„I między sobą a Szatanem przedział
„zrobisz... i w niebo pieśń zarzucisz mostem
„i będziesz o tem wiedział... i nie wiedział...
„sercem, jak sosna słonecznem i prostem“.
Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.