POKORA, NIEWIEDZĄCA O SOBIE.
Modlitwy Pańskiej życiotwórcze słowa,
składane do niej w dzieciństwie rączęta...
każdy to zgubi — a jednak zachowa,
zapomni — jednak dziwnie zapamięta.
Na szczyt Taboru przemienienia duszy
wbiega przyziemna, jak pełzanie, ścieżka,
aż serce szlochem bezdennym się skruszy
i, jak w celniku, Chrystus w niem zamieszka.
A wtedy Słowo, szeptane przed laty,
niby myśl własna — samo się przypomni
i szeptać będziesz je do tchu utraty,
jak ludzie płaczem szczęścia nieprzytomni.
I dłonie znajdą się same i splotą
a z ust westchnienie potoczy się perłą...
duszę zahaczysz anielską tęsknotą
i na kolana ją rzucisz pod berło
Boga Żywego, przed którym się zegnie
ona i prochy włosami zamiecie...
A kiedy „amen“ dzwonem się rozlegnie,
to po raz który będziesz już, jak dziecię.
„Ojcze nasz“ mówił w najgłębszej pokorze...
A ta — gdy wiarą ducha wyogromni —
poruszy góry i cofnie w głąb morze.
— Jeśli — o sobie — pokorze — zapomni.