a wszyscy o obliczach straszliwie słonecznych,
lecą karać wszeteczność i nieprawość naszą.
Gorze nam... Dzień Twojego sądu się przybliża.
Majestat upokorzy, a gniew Twój nas złamie.
Z każdego na rozstaju Syn Twój znijdzie krzyża
i nad światem wyciągnie sprawiedliwe ramię.
A gdy wszystkiemi plagi wstrząśnie i nawiedzi,
to — niebieskim piorunem, jak płomiennym mieczem,
wyszuka i naznaczy miljardy czół z miedzi,
uczyni straszny podział w plemieniu człowieczem...
3.
Panie nasz, oto — owce zbłąkane — się korzym...
Ty jeden widzisz naszą ku sobie nienawiść.
Nie daj nam w Zatracenie przez własny grzech wpław iść,
zmiłuj się nad człowiekiem, czyń go synem Bożym.
Zmiłuj się, zmiłuj, Panie, — zanim Twoja ręka
przeklnie nas i na wieki gniewem Swym przekreśli...
Duch nasz w najgłębszej skrusze, łzami zlany, klęka
przed Tobą, coś chciał dla nas zostać synem Cieśli...
Ciało mdłe jest — zaiste... Ale duch ochoczy.
Na Twoje sługi krnąbrne, lecz nieszczęsne, pomnij.
Potokiem łez nam umyj zaślepione oczy,
westchnieniem skruchy duszę w boskość wyogromnij.
Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.