Nie wie, gdy w ciasnem, wilgotnem więzieniu długo leży, i Murawiew wyrok powieszenia pisze, iż żona wszystkich dróg szuka, wszystkich próśb używa, wlecze się sama do Murawiewa, ażeby wyjednać życie dla niego, a całe grono pań wnosi podanie do carowej, aby litość swą ukazała... lecz wszystko daremnie.
Nie wie, iż śmierć już rozpina sępie swe skrzydła na szubienicy w Wilnie i on, „urodzony w niewoli“, dopiero poza brzegiem mogiły wolnym będzie.. nieszczęsny niewolnik.
Dnia 26 czerwca Murawiew w wielkiej swej łasce pozwolił żonie odwiedzić i pożegnać skazańca. Na kwandrans wpuszczono ją do celi, gdzie on leży.
Na drugi dzień wieziono go pod szubienicę, a na rusztowanie wynieśli go żołnierze na rękach, ponieważ nie miał tyle siły, ażeby mógł wyjść...
Zginął!
Cały dzień ciało jego na szubienicy wisiało, cały dzień dzwony Wilna jęczały głuchem, strasznem łkaniem żałoby, cały dzień żona jego tuliła się do tego słupa, po którym sączyły się krople dżdżu z płaczącego nieba...
Na drugi dzień przyszli sałdaci i wiodą wdowę do Murawiewa.
— Pojedziesz stąd!.. W Petersburgu będą ciebie strzegli... jak się urodzi syn — będzie nasz.
— Jakto?.. więc już wyrok wydany na dziecko, które jeszcze na świat nie przyszło?.. Więc na syny