Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

bywa w Tebrysie, natychmiast naznacza mu audyencyę, choć jest już w przededniu wyjazdu do stolicy. Jest miły, uprzejmy, pełen zbytniej może prostoty. Lecz trudno mu zrozumieć, jak lekarz może być specyalistą w jednej gałęzi wiedzy medycznej. Jego doktorzy posiadają wszechwiedzę!
To przeświadczenie o głębi ich uzdolnienia byłoby prawdziwem szczęściem, gdyby wiara uzdrawiać mogła. Niestety, nie zdaje mi się, by Muzaffer-Eddinowi zaufanie do swych lekarzy pomagało choć trochę. Wciąż jest chory. Dr. Adkock (Anglik) i Hakim-el-Mulk, Pers z pochodzenia, jego nadworni lekarze, większy widocznie wywierali w owej epoce wpływ na duszę księcia, niż na zdrowie jego ciała. Dodam w nawiasie, że dr. Adkock dotąd przy monarsze przebywa, a Hakim-el-Mulk, zmarły obecnie, cieszył się wielką przyjaźnią szacha i był na dworze Persyi wszechpotężnym.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Walliet z całym swym orszakiem opuścił wreszcie Tebrys. Powoli, ostrożnie zaczynają powracać do miasta czerwadarzy, zjawiają się też muły, osły i konie.
Znów nas w furgon ładują. Za dni 15 dopiero staniemy w Teheranie, choć dzieli nas odeń zaledwie odległość 480 kilometrów. Lecz przy pośpiechu, z jakim na Wschodzie wszystko się odbywa, z jakim woziska tłuką się po wyboistych rozdołach, marzyć nawet nie można o robieniu choćby 40 kilometrów dziennie.