Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

korzystają z nich bardzo chętnie, europejczycy natomiast zupełnie ich nie używają.
Belgowie wreszcie założyli fabrykę szkła i fabrykę cukru, naokół której urządzają plantacye buraków.
Nie wiem, czy buraki nie wschodzą, czy brak rąk roboczych, pewną jednak jestem, że niczyje oczy nie oglądały jeszcze cukru fabryki belgijskiej. Może zresztą obecnie lepiej jej się dzieje.
Fabryka gazu założona znów została przez prywatnego przedsiębiorcę Francuza, który zainstalował również gazowe oświetlenie. Szafirowe i czerwone słupy latarń szpecą ogrody szacha i wielkiego wezyra, tudzież zrzadka rozrzucone są wzdłuż ulic. Gaz cierpi na ogólną anemię: gaśnie, nim go zapalą. Wogóle dzieją się z nim dziwne tragedye i istnienie jego jest raczej symboliczne niż realne. Wieczorami zalegają ulice fantastyczne mroki, wychodząc więc na miasto, należy brać z sobą „karauła"[1], niosącego „fanus,” t. j. wielki, papierowy w mosiądz oprawny lampion.
Oto wszystkie nabytki cywilizacyjne stolicy króla królów.
Cała sieć linij kolejowych pokryje podobno wkrótce Iran od morza Kaspijskiego do zatoki perskiej.

Cywilizacya wleje się potężną falą, przyniesie

  1. Żołnierz strzegący domu.