Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/130

Ta strona została uwierzytelniona.

ca do Teheranu z podmiejskich zamków, biegną przodem „ferrasze” z pałkami, za nimi jeźdźcy o laskach z wielką srebrną gałką, dalej piesze laufry w olbrzymich czapkach, krótkich czerwonych ubraniach, białych pończoszkach i trzewikach o wysokich obcasach — wreszcie powóz królewski.
Szach jest w nim zawsze sam tylko; żaden z jego poddanych, żaden nawet z książąt krwi nie może dostąpić zaszczytu towarzyszenia monarsze.
Za karetą cała kawalkata przybocznej świty: jenerałowie, oficerowie, dygnitarze, Persowie, Turkomani, Afganowie w swych malowniczych kostyumach, w zawojach jedwabnych o żywych barwach z frendzlą zawadyacką na bok się zwieszającą — smukli, szczupli, nerwowi.
Dalej jadą „gulami”[1], wiozący w dywanowych kurdżynach[2] kaljany i rozliczne sprzęty, bez których Szah-in-Szah na krok się nie rusza, broń monarchy i dygnitarzy, przybory kuchenne.

Setki ludzi, setki kostyumów, setki typów; przed wiekiem, przed laty trzystu i przed laty pięciuset tak samo wjeżdżali do swej stolicy, w tem samem otoczeniu, w tej okazałości pełnych fantazyi kostyumów, z tymże ceremoniałem Tamasp I-szy, Abbas Wielki, Fet-ali-Szach. Nie niosły ich tylko europejskie karety.

  1. Gulam — służący.
  2. Kurdżyna — worek.