Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/26

Ta strona została uwierzytelniona.

rudy kolor. Uprawiają to farbowanie ze zdwojonym zapałem, dobiegłszy wieku, w którym zjawiają się pierwsze srebrne nitki. To też nie spotyka się tu wcale ludzi siwych; przez dwa lata pobytu w Persyi widziałam zaledwie paru białowłosych starców, nie uciekających się do żadnych „kolorujących” środków. Opinia publiczna uważała ich za niebezpiecznych nowatorów. Paznogcie zabarwiają również Persowie brązowo-żółtym płynem.
Gdzie tylko się ruszymy i kogokolwiek u siebie przyjmujemy, zjawia się natychmiast na stole sakramentalna herbata w lilipucich szklankach. W ciągu dnia wypróżniać trzeba tych naparstków całe wiadra. W przerwach nasi goście palą kaliany, które słudzy przynoszą za nimi i trzymają wciąż w pogotowiu. Jeden z kupców ciągnie kalian przez kwadrans i nie obtarłszy go nawet, proponuje mi z wielką uprzejmością, bym go paliła w dalszym ciągu.
Konsul zaprasza nas na obiad, z którego powracam przygnębiona i przerażona. Wogóle dość obojętna jestem na subtelności gastronomiczne, nie mogę się jednak pogodzić z myślą, że skazana będę stale przez całe dwa lata na spożywanie tego rodzaju przypraw. Dań jest co najmniej piętnaście. Siekana lub drobno pokrajana baranina pływa w ostrych sosach, od których do łez się krztuszę. Też same piekielne ingredyencye zaprawiają sos, z którym podają kurę. Dalej idą pomidory nadziewane ryżem, pomidory nadziewane mięsem, pomidory niczem nienadziewane, a oblane śmieta-