Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.

uliczki zalegają kałuże rzadkiego, zmieszanego ze śniegiem błota.
Furgon nasz zajeżdża tryumfalnie przed obrzydliwą budę, wymazaną w czerwone i szafirowe floresy, a świecącą na froncie pretensyonalnym napisem „Hôtel d'Europe.” Domisko ma wjazd brudny, brudne, cuchnące schody i brudny korytarz. Lecz stancya zaopatrzona jest w dwa żelazne łóżka, w dwa krzesła i w stół heblowany. Otrzymujemy nawet skromniutkich rozmiarów miedniczkę.
Ezerumu nie należy stanowczo oglądać późną jesienią: szaty ma zbyt zbrukane. Poprzez rzęsisty deszcz i gęstą mgłę ulice i budowle przygnębiające czynią wrażenie. Jednakże jest to jedno z największych i najbardziej przemysłowych miast Małej Azyi, mające 60 tysięcy mieszkańców. Lecz ludność ta myśli raczej o handlu baranami, których eksportuje rok rocznie za pokaźną sumę 27 milionów franków, niż o estetycznym wyglądzie swego grodu. — Żaden gmach nie wyróżnia się szlachetniejszą budową; nie mówię już o charakterze lub stylu. Latem i wiosną przecudne słońce Wschodu krasi może ludzi i rzeczy; jesień i zima żałobnym i brzydkim kryją wszystko całunem.

W konsulacie perskim czeka nas gościnne, serdeczne przyjęcie. Izaak-Misza-Khan, przedstawiciel „króla nad królami”[1], ma tę niezwykłą wy-

  1. Shan-in-Shan — król nad królami, jedno z niezliczonych, patetycznych określeń władcy Persyi.