Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

rabiając ziemię, a gdy latem zbiorą zasiewy, wyruszają ze stadami w góry, stale w te same zakątki, w których z ojca na syna od lat dziesiątków trzody swe pasą.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Turki i Farsi różnią się charakterem i usposobieniem.
Ociężałość umysłu kojarzy się u Turki z prostotą i szczerością; z krwią przodków dalekich przejęli pewną odwagę.
Opłakana armia perska pomiędzy nimi rekrutuje przeważnie swych żołnierzy, których waleczność większą jest od służbistości. Wojaków tych, przybyłych z Azerbajdżanu do stolicy lub innego miasta ująć trzeba w surowe karby dyscypliny, by zaczęli zdawać sobie niejasno sprawę ze swych obowiązków i pojęli, że powinni strzedz pokoju, zamiast niecić nieporządki. Jednakże prawdziwa karność wojskowa nie da się nigdy zaszczepić w tych mózgach.
Na utrzymanie armii, której cyfry nominalne przedstawiają 40,000 piechoty, 30,000 kawaleryi i 5,000 artyleryi, obracana jest znaczna część dochodów korony. Lecz pieniądze, przechodząc przez liczne a łapczywe ręce ministrów, generałów — od których się w Persyi roi — pułkowników i niższych oficerów, w mgłę się rozwiewają, nim dojdą do żołnierza. Zrzadka ogląda on nędzną swą pensyę, a rząd — jak już mówiłam poprzednio — nie daje mu ani chleba ani schronienia. To też po za godzi-