Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.

ka kilkakrotne nacięcia, szukając najwłaściwszego miejsca, wreszcie wykrawa na wierzchu okrągłe kółka pokaźnej wielkości i tryumfalnie zasadza w nie spinki. Odsuwa od siebie dziecko, by się lepiej dziełu swemu przypatrzeć i kiwając głową z uśmiechem zadowolenia, powtarza raz po raz:
Heili kaszenk hemszin! Hejli kaszenk![1]
Wszyscy z zapałem potwierdzają.
Ja w cichości ducha uważam, że byłoby daleko więcej „kaszenk,” gdyby klejnoty pozostały w pudełku. Lecz hipokryzya dobrego wychowania nakazuje mi przywołać na twarz najuprzejmiejszy uśmiech i oświadczyć, że nie znam rzeczywiście nic więcej wykwintnego nad ten sposób noszenia spinek brylantowych. Tylko zrywam się pospiesznie, dając hasło do odwrotu w obawie, by na moim kostyumie efekt ich nie był również demonstrowany za pomocą nożyczek.
Parę słów należy się haremowi, czy też enderumowi monarszemu. Nasr-Eddin, jakkolwiek nie dorównywał w liczbie żon zadziwiającemu Fet-Ali-szachowi, otoczony był pokaźnym rajem niewiast.

Żon legalnych, tak zwanych „Agdes,” król ma zwykle tylko cztery; powinny one pochodzić z rodziny książęcej, lecz różnie się zdarza; serca królów bywają zapalne i słabe, jak serca zwykłych śmiertelników i zapominają nieraz o różnicach spo-

  1. Bardzo tak ładnie! bardzo ładnie!