Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

ważało, a naiwna dama radowała się z błogością wielką, iż jedna pomiędzy wszystkiemi nie jest okradaną!
Ja trzymam się zasady wydalania zbyt niesumiennych służących, a zamykania oczu na drobniejsze oszustwa. Wyrzucam naprzykład kucharza, który w pierwszym swym po trzech dniach pobytu u mnie robionym rachunku notuje mi mniej więcej 20 jajek, 6 funtów mięsa i funt masła dziennie, inne produkta w tejże proporcyi, na dwie istoty bez apetytu: sześcioletnie dziecko i chorą kobietę, ze wstrętem patrzącą na jedzenie. Mąż mój w tej epoce wyjechał był na parę tygodni do Teheranu, a służba, uważająca nasze pokarmy za nieczyste, nie jest i nie chce być żywioną.
Przejście z tym kucharzem nadaje się do komedyi. Według swego rachunku, wydaje 15 kranów dziennie, 5 według mego. Oznajmiam mu więc w lakonicznej przemowie, która rywalizować może z elokwencyą Nasr-Eddina, iż jest największym ze złodziei Iranu i szukać może innego miejsca, ja bowiem jutro już na oczy go widzieć nie chcę.
W pół godziny po tej przeprawie zjawia się stangret z misyą od kucharza.
— Hanum nie będzie chyba tak zawziętą i zapalczywą, ażeby pójść za głosem pierwszego i niesprawiedliwego uniesienia i pozbawiać miejsca jego przyjaciela, Mohameta! Mohamet skłonny jest