Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/61

Ta strona została uwierzytelniona.

czajowych, z których jedno zasługuje jeszcze na pobieżne choć wspomnienie. Jest niem święto wielbłąda, obchodzone, o ile pamiętam, w październiku. Dnia tego na placu Nigaristanu, przed drugim miejskim pałacem monarchy, zabijają wielbłąda na pamiątkę ofiary Abrahama. Mięso tego zwierzęcia jest święte i każdy pragnie zdobyć choć najmniejszy jego kąsek.
Poprzedzony przez muzykę wojskową, z tryumfem go na zagładę prowadzącą stąpa wielbłąd, przybrany w drogie czapraki, haftowane złotem i obszyte jedwabną frendzlą; na głowie kołysze mu się bogaty pióropusz.
Nie wiedząc, co go czeka, biedny wielbłąd kroczy wolno, majestatycznie i godnie pomiędzy dwoma rzędami żołnierzy. Za nim, odziany równie jak on wspaniale w brokaty i aksamity, idzie z długą lancą „Szach-zadeh”[1], któremu przypadł w udziale nieprzyjemny zaszczyt zabicia wielbłąda. Dalej znów ciągnie wojsko.

Obszedłszy prawie całe miasto, orszak zatrzymuje się wreszcie na placu Nigaristanu. Szah-zadeh rani śmiertelnie zwierzę swą włócznią, reszty dokonywają rzeźnicy, ćwiartując i krając drgające jeszcze zwłoki. Lud rzuca się na nie, szarpiąc i wyrywając sobie krwawiące szmaty mięsa, zaledwie książę zatknął na ostrzu lancy pierwszy jego kawałek, by ponieść go w otoczeniu orszaku i wojska monarsze

  1. Książę