Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Tenże absolutny brak poczucia artystycznego uderza w galeryi obrazów.
Pełno tam miernot, poskupowanych chyba na tandetnych wyprzedażach hotelu licytacyjnego paryskiego. I pełno — w szerokie złote ramy ujętych arcydzieł nadwornego „Nakasz-bassi”[1], uwieczniających różne fantazye królewskie, a przeważnie sny Nasr-Eddina. Monarcha, jak widzę, miewał wizye wesołe.
Na naiwnych, seledynowo-zielonych pejzażach uwijają się w pląsach korowody tancerek i to nie perskich wykonawczyń drgań suggestywnych, mianowanych tańcem, lecz europejskich baletniczek z obnażonemi, i to bardzo, ramionami.
Jakkolwiek Nakasz-bassi, którego dość często mam okazyę spotykać, jest dobrym, miłym i uprzejmym człowiekiem, stwierdzam z żalem, iż talent jego malarski pozostał na równie pierwotnym stopniu rozwoju, jak estetyzm jego władcy. Jego baletnice zdają się mieć uwiązane u nóg ołowiane kule, suknie ich z ciężkiej mazaniny, w niczem nie przypominają powiewnością muślinów, ciała stężałe są w sztywnym ruchu. O rysunku, linii, perspektywie mowy nie ma oczywiście.

Nasr-Eddin, jak wszyscy Persowie, uważał dekoltowanie ramion za szczyt nieprzyzwoitości, za najwyższy dowód niemoralności kobiet europejskich. Jednak wzrok obywateli Iranu szuka chętnie tej nieprzyzwoitości, którą dusza potępia. Trudno

  1. Malarz