Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.

nego bronią, by zrozumieć, że ta buńczuczna postać, od której bije zuchwałość i samowola, nie uchyli się przed żadną przewagą.
„Bachtyari” — wojownicze także plemię, rozsiadło się głównie w Laristanie, prowincyi południowo-zachodniej, nad zatoką Perską. Niektórzy z historyków przypuszczają, że są to potomkowie dawnych mieszkańców starożytnej Baktoryany. Język ich przypomina dawną mowę Persów, od których różnią się wszakże zupełnie w obyczajach.
Podróżnik z początku XIX-go wieku, Jacques Morier, tak naprzykład opisuje ich obrządki pogrzebowe:
Naokół grobu tańczą i śpiewają przy monotonnych i głuchych dźwiękach muzyki. Jeśli zaś zmarły zginął na wojnie, zapały taneczne wzrastają w dwójnasób, śpiewy brzmią wesołą nutą; śmierć bowiem na polu bitwy jest w ich przekonaniu śmiercią sprawiedliwych.
Zatargi „Bachtyari” z władzami są częste, khanowie ich płacą nieraz głową za bunt i opór. Obecnie ucichli pod żelazną dłonią gubernatora prowincyj południowych, Zille-Sultana (brata Muzafer-Eddina), najenergiczniejszego człowieka. Dowódcy Nomadów wolą unikać jego gniewu, który bywa straszny i bezwzględny.
Nie należy przypuszczać, że Nomadowie snują się w ciągłym ruchu po drogach Iranu. W dawnych czasach pędzili rzeczywiście żywot prawie wyłącznie koczowniczy. Teraz zajmują się wszyscy niemal uprawą roli, budują lepianki, gromadzą je w wioski. W lepiankach tych mieszkają zimą, ob-