Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/95

Ta strona została uwierzytelniona.

pięknego połysku czarne długie loki jednej z żon ministrów; zbliżam się do niej, by się tym kruczym splotom lepiej przypatrzeć i widzę, że są... z jedwabnej szeli.
Stoły salonu zastawione są tacami owoców, lodów, sorbetów i wszelkich możebnych szirini, silnie zaromatowanych; w cukierkach znajdują się ziarnka kminku, anyżu i płatki najróżnorodniejszych kwiatów: róż, fiołków, jaśminów; mdłe to raczej, niż smaczne.
Hanum zajadają słodycze, szczebioczą i radują się głośno, podniecone i szczęśliwe, dumne też z tego, że przed europejskiemi kobietami, odzianemi tak ciemno, bez klejnotów i ozdób błyszczących, występują w całym przepychu drogocennych błyskotek i bogatych materyj.
Słyszę nagły ruch w korytarzach, eunuchowie schylają głowy, król wchodzi.
Nasr-Eddin nie jest już tak imponujący, jak w dniu Salamu, kiedy zdaje się pławić w gloryi blasku, zdaje się być chwilami istotnie tym „Cieniem Boga, rozdawcą tronów monarchom świata,” jakim go mianują pompatyczne określenia. Mundur ma na sobie nie tak wspaniały.
Widzimy króla zblizka — ostre zmarszczki rysują się wyraźnie na twarzy, choć przez bohaterskie podkręcanie wąsów sili się na nadanie jej wyrazu dzielnej młodości.
Widzę, że kolekcya złotych monet, którą zawdzięczam specyalnemu pojmowaniu uprzejmości