Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
XI.

Zagrodowiec daleko nas odwiódł, — a oto szosa, przez łęgi nadbużańskie prowadzi nas do Terespola. Na łęgach widać białe namioty, okopy obozowe, tarcze, wytoczone armaty; słychać gwar obcej rozmowy, która rozdziera powietrze i serce. Nie mogę spokojnie wysłuchać obcej najeźdźców rozmowy w Polsce i patrzeć na cudze wojska w naszej ziemi!
Kurz na szosie wzbił się gęstą mgłą, poruszony kopytami końmi i nogami żołnierzy; twarze żołnierzy opalone, czarne, bez wszelkiego wyrazu; ubiór ich upodobnił, zrównał; niemasz w nich giętkiej, wojskowej zgrabności w postawie i ruchach, niema ognia uczuć i myśli we wzroku, ułożeni i sztywni, ciężcy w ruchach, w oczach blask niewolnika, mętny, niewyraźny — postępują w szeregach ku fortecy, śpiewając jedną z wojskowych piosneczek. Musztra skończyła się i żołnierzyska z radością idą na koszarowy wypoczynek; jeżeli tylko pozwolą im wypocząć, bo mówią, że za kilka dni wystąpią w drogę nad Dunaj, gdzie rozpoczęła się walka Moskwy z Francyą, Anglią i Turcyą. Obawiają się przejścia Dunaju i wojny posuniętej na Podole, gdzie sprzysiężeni znaleźliby obszerne terytorium, z któregoby mogli działać na Polskę i odciąć zabrane kraje — kraje, bez których współdziałania nikt Moskwy zwyciężyć nie zdoła. One są jedyną podstawą, na której armie sprzymierzonych oparte, mogą bezpiecznie i korzystnie zaczepić Moskwę; za sobą bo-