wają za pozór najazdów, grabieży i zaborów. Polacy wymagali zwrotu Smoleńska i okolicy, zrzeczenia się protekcyi nad zbuntowaną Ukrainą, ewakuacyi wojsk moskiewskich z fortec i zamków Rusi i zapłacenia za szkody przez nich porobione. «Komisarze moskiewscy zachowali milczenie i kiwali głowami.» Układy szły powoli i z trudnością, bo Moskale chcieli tylko zyskać na czasie, ażeby w przedłużonym rozejmie pogodzić się tymczasem ze Szwedami, a potem wspólnie z niemi zwalczyć Polskę, której sami pokonać nie mogli. Lecz rozejm zerwany został następnym wypadkiem: Chowański wbrew warunkom rozejmu zajął ze swojem wojskiem stanowisko nad Dnieprem, naprzeciwko obozu wojska polskiego. W takiem zbliżeniu się dwóch przeciwnych obozów niepodobna było uniknąć starcia. Moskale napadali na naszych żołnierzy, będących na paszy i na pal ich wbijali, «jak gdyby niemi oznaczali dla siebie nowe granice», mówi historyk. Polacy mszcząc się, napadali na moskiewski obóz: Chowański z wojskiem uciekł, a obóz dostał się w ręce naszym. Po tym wypadku pełnomocnicy moskiewscy zerwali konferencye, lecz zgodzili się na zjazd w późniejszym czasie do Krasnego.[1]
Przytoczyliśmy ten historyczny ustęp jako malujący charakter moskiewskiej dyplomatyki, i dzisiaj takiej, jaką była w XVII. wieku, z różnicą, że dzisiejsze dążenia zaborcze bardziej są ukryte pozorem porządku, chrześciaństwa i prawa, a dyplomaci są chytrzejsi, zręczniejsi i ogładzeni. Powód każdej prawie wojny moskiewskiej jest zabór: ona to jest zawsze wyzywającą, lecz sprawy swoje tak kieruje, iż wydaje
- ↑ Okrutna to była i barbarzyńska wojna, jak wszystkie wojny Moskwy i Polską. Łuny pożarów i jęki wyrzynanych ludzi napełniły całą Litwę. «Naród moskiewski», mówi ks. M. Krajewski (Historya Stefana Czarnieckiego, Warszawa 1805) «będąc naówczas dziczą, nieznającą prawa ludzkości, wyrzynał bezbronnych jeńców i rozmaitemi mękami, które im wprzódy zadawał, pasł oczy i dzikie serce. Chciał był hetman polski przykładem łagodności swojej pociągnąć Moskali do podobnego uczynku, odsyłając mu sto jeńców, których miał u siebie, ale ten postępek nie nauczył ich wząjemnej ludzkości, owszem wypędzając sromotnie z miasta przysłanych sobie jeńców, dał poznać przez to, że nie odmieni dzikości serca.»