Droga prowadzi nas przez szerokie błonia i łęgi, zrzadka zabudowane wsiami i zapełnione gajami. W południe znaczne było gorąco; popasaliśmy we wiosce nad strumykiem, z kilku chat złożonej. Do bułek, obwarzanków dostaliśmy kwaśnego mleka ze śmietaną i jedliśmy, siedząc przed chatą. Przypominała mi się swoboda wsi i myślałem, że nie jestem już więźniem; oko wolnie błądzi po gajach błonia i po obłokach niebios, nie napotyka ani krat, ani murów.
Żołnierze pozwolili mi wykąpać się w strumyku i nie stali nademną z karabinem; już bardzo dawno nie używałem kąpieli; długie więzienie pozbawiło mnie tej przyjemności, z tem też większą przyjemnością nurzałem się w nurtach strumyka, z tem też większą ochotą unosiłem się na jego falach.
Ciemno było, gdyśmy przyjechali na nocleg do karczmy (postojałyj dwór), położonej niedaleko od Wiazmy. Parobcy gospodarza pili właśnie «czaj» (herbatę) po wieczerzy, gdy weszliśmy, prosząc o gościnność. «Prosim miłosti», odpowiedzieli nam i zaprosili do herbaty. Gospodarz chłop a może i mieszczanin, miał na sobie manszestrowe szarawary i koszulę w kwiatki i paski; ciekawie spoglądał na mnie, a gdy się dowiedział, że jestem Polakiem, okazywał mi niechęć i nieufność.
«Co», mówił, «czy się Polacy teraz nie buntują? Francuz przyjdzie, to się zapewno z nim połączą i będą nas wojowali, chcąc zgubić krzyż Pański.»
Odpowiedziałem mu, że Polska jest spokojną, a jako chrześciański naród Polacy niechcą niczyjej zguby, tylko swojej wolności i praw.
«Czyż Polacy są chrześcianami?» mówił dalej niechętny gospodarz.
«Chrześcianie», rzekłem, «podobnie wierzący w Chrystusa jak wy, chociaż go chwalą w innym obrządku.».
«Nie wiedziałem», prowadził dalej rzecz gospodarz, «że Polacy są chrześcianami, ale jeżeli są chrześcianami, jakże się żegnają?» rzekł wyzywająco, spodziewając się, że nie położę na piersiach znaku krzyża ś.
«Tak» — i tu zrobiłem znak krzyża świętego na piersiach,
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/156
Ta strona została przepisana.