Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Woźnicą na mojej podwodzie była młoda, tłuściutka, rumiana wdowa; wesołość jej szczera a uśmiech szeroki; odwrócona do koni, przez całą milę, dzieląca nas od Możajska paplała o rozmaitych rzeczach, z której to paplaniny dowiedziałem się wszystkich tajemnic wieśniaczek z Górek i Borodina. Nie przebierała ona między słowami w kreśleniu rozmaitych scen miłosnych; opisywała je bardzo grubo i naturalnie, a do konia, który iść nie chciał, odzywała się pieszcząco i delikatnie: «idź mój gołąbku, idź moje jabłuszko!.»
«Otóż ta Atanazya ogaduje mnie, mówiąc, że mam stosunki z jej mężem, a sama to przyjmuje u siebie Iwana, gdy jej mąż jedzie z kupcami do Moskwy.»
Z tego, co słyszałem, widzę, że kobiety tutejsze są zepsute. U nas na wsi rzadko i trudno znaleźć kobietę złego prowadzenia, w Moskwie przeciwnie rzadkością są we wsi kobiety wierne mężom.
Przyjechaliśmy do Możajska.[1] Koń wdowy galopem zbiegłszy z pochyłości do głębokiego parowu, z trudnością gramolił się na górę, na której Możajsk zbudowany. Zaraz na wstępie do miasta wpada w oczy cerkiew wielka na górze, czerwono malowana i pstro ozdobiona; budowa jej grzeszy przesadą ozdób; podobna do moskiewskiej wieśniaczki, ubranej w świąteczny sarafan z czerwonego perkaliku z żółtemi kwiatami i ogromnemi zielonemi liśćmi.

Nie wielkie to miasto; posiada kilka kamienic, bazar pusty w dnie zwyczajne i monastyr czerwony z zielonemi kopułami. Jaskrawe kolory murów cerkiewnych w Moskwie, pstre malowania, nadają miastom urok azyatyckiego przepychu, który za zbliżeniem się znika. Więzienia, koszary, cerkwie, chaty, domy drewniane, jaskrawo pomalowane, świecą pozorem i łudzą podróżnego, rozwijając przed nim obraz porządku, zamożności, wspaniałości i t. d. Lecz w Moskwie wszystko jest pozorem; w ogromnych lazaretach wyczyszczonych, wyżółconych, chorzy nie znajdują dostatecznej

  1. Możajsk położony pod 55° 31’ szer. półn., a 53° 41' dług. geogr. od Ferro. Ludności ma 3.216 dusz.